XV Dzień Ministranta – „Droga do nieba”
XV Diecezjalny Dzień Ministranta w diecezji kieleckiej
Kiedy stajesz w komży w centrum zatłoczonego kościoła, który wypełniony jest wpatrzonymi w ciebie niezliczonymi parami oczu, myślisz tylko o tym, żeby każdy ruch był precyzyjny, żeby każda wykonana za chwilę czynność przebiegła sprawnie i bez kłopotów. Czujne spojrzenia ludzi w około nie dodają ci wcale odwagi, wiesz, że kiedy upłynie godzina zostaniesz poddany krytycznej ocenie. Wiele razy wracając po ministranckiej służbie do domu zastanawiałem się czy ten wysiłek i stres jest komuś potrzeby, czy nie lepiej by było stanąć grzecznie w tłumie, gdzie nikt mnie nie rozpozna i tam w zacisznym koncie mojego kościoła modlić się i przeżywać niedzielną mszę?
W tę wrześniową sobotę, kiedy zobaczyłem tłumy małych i dużych chłopców stojących w białych albach i komżach przygotowujących się do uroczystej mszy świętej z biskupem kieleckiej diecezji Janem Piotrowskim, myśli sprzed lat powróciły na nowo. Zacząłem się zastanawiać, co dziś myślą chłopcy, którzy tak licznie przybyli na swoje święto – XV Diecezjalny Dzień Ministranta.
Klasztor Cystersów w Jędrzejowie wyglądał dziś wyjątkowo uroczyście. Wszędzie było biało, a ta biel przeplatała się z różnymi kolorami ministranckich peleryn i tunik. Kiedy wchodziła procesja kolory się zagęściły, a złoto z kapłańskich ornatów zaczęło rozświetlać cały kościół. Biskup Jan w ozdobnej mitrze górował nad zgromadzeniem. Widać było, że wśród tłumu idzie biskup – ojciec. Wiele razy pochylał się nad którymś z chłopców pytając skąd jest i jak ma na imię, witał się i pozdrawiał wszystkich zgormadzonych. Pomyślałem, że chyba to jedyna okazja dla ministrantów, gdzie w komżach nie muszą stać na świeczniku, ale mogą odetchnąć i w skupieniu posłuchać ojca – biskupa, który da im dobre rady na cały rok służby. Kiedy w homilii biskup powiedział: „Jezus sprawia, że każde miejsce, gdzie jest tabernakulum staje się miejscem najlepszego przyjaciela (…), a dom Przyjaciela nie jest nigdy daleko” coś we mnie drgnęło. Uświadomiłem sobie, że ta chęć służby wynika właśnie z tego, że ministrant jest najbliżej tabernakulum, jest najbliżej Przyjaciela. To dlatego mimo wpatrzonych we mnie ludzkich oczu nigdy nie miałem ochoty rezygnować z miejsca, gdzie byłem zawsze blisko swojego Przyjaciela. Kiedy byłem małym ministrantem, Jezusa traktowałem raczej jak dziadka, albo co najwyżej jak dużo starszego brata i dziś się ucieszyłem, kiedy biskup cytując papieża Benedykta XVI powiedział, że „ministrant to przyjaciel Jezusa”. Ciekawe, czy w głowach tych małych chłopaków zaświtała dziś myśl, że mają najlepszego kumpla jakiego można sobie w życiu znaleźć – Jezusa. No może ci najwięksi, którzy stali na samym początku, niczym w wojskowym szyku, mogli zdawać sobie sprawę z jakim Przyjacielem mają ciągle do czynienia. W końcu zostali dziś poświęceni i wyznaczeni do nowej roli ceremoniarzy w swoich parafiach.
Msza mimo, że trwała prawie dwie godziny upłynęła mi bardzo szybko. Może dlatego, że dużo usłyszałem, że nastrój był podniosły, że organy swoją muzyką wręcz trzęsły sercem. Może też dlatego, że widziałem ciągle tabernakulum, a w nim mojego Przyjaciela. W każdym razie była to ta część XV Diecezjalnego Spotkania Ministrantów, która zostawiła we nie najgłębszy ślad. Kiedy wszyscy po modlitwie wyszli z kościoła biskup Jan najlepszym parafialnym drużynom piłkarskim wręczył złote puchary. Choć podobno były miejsca od pierwszego do trzeciego, to i tak uważam, że wszystkie drużyny były wielkimi zwycięzcami, w końcu każda dostała złoty puchar, a nie brązowy czy srebrny. Dla mnie była to po prostu huczna złota ministrancka gala piłkarska. Później chłopcy rozpierzchli się po placu opactwa każdy w inną stronę. Miejsc z atrakcjami było tak wiele, że sam nie wiedziałem, która jest ciekawsza i poszedłem do wszystkich. Chłopcy jeździli na rodeo, przy stanowiskach z konsolami ścigali się rajdowymi samochodami, inni celowali w dmuchaną bramkę, a jeszcze inni z całej siły kopali piłką, by wybić jak najlepszy wynik na zegarze, który był bezlitosny i nagradzał tylko najsilniejszych. Zabawom nie było końca, a do tego wszystkiego ze sceny dobiegało rytmiczne chrześcijańskie reagge zespołu Anti Babylon System.
Muszę powiedzieć, że spędziłem w tę wrześniową sobotę wspaniałe chwile w mojej drodze do nieba. Każdego droga jest inna, ale w tę sobotę wiele dróg się zbiegło i doprowadziły idących po nich do Przyjaciela w tabernakulum w Archiopactwie Cystersów w Jędrzejowie.
Ks. Przemysław Pabjan, wikariusz w parafii św. Wojciecha w Janinie.